piątek, 28 października 2011

Pierwsze spotkanie...

Z zamyślenia, Lubania wyrwało silne szturchnięcie w żebra...
- Raczysz mi odpowiedzieć? - spytał Cesarz.
- O... Oczywiście - odrzekł Lubań. - To ja składałem wniosek o spotkanie z córką Waszej Wysokości.
- Ah, no tak, jakże mogłem zapomnieć - powiedział Fundusz. - Muszę powiedzieć, że twoje księstwo zrobiło na mnie wrażenie.
- Jestem zaszczycony - odparł Lubań i skłonił się głęboko, jednak został gwałtownie podniesiony za tył szaty.
Wyprostował się, lecz kiedy zobaczył przed sobą Dotację we własnej osobie, na przemian zaczął robić się blady i cały czerwony.
- Dosyć tej paplaniny, nudzi mi się... - tupnęła nóżką - Tatkuu, mogę iść zatańczyć z Lubaniem? - spytała ojca, robiąc przy tym minę godną kota ze Shreka.
- Oczywiście, słonko - odparł ze śmiechem Cesarz. - Z takim młodzieńcem zawsze. Tylko pamiętajcie, żeby nie oddalać się za bardzo od zamku! - krzyknął, jednak Dotacja już wciągnęła naszego Księcia na parkiet.
Lubań nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Właśnie tańczył ze swoją wymarzoną kobietą i, kto wie, być może przyszłą Księżną. I kiedy robił się coraz bardziej purpurowy na twarzy, orkiestra zaczęła grać jakąś powolną piosenkę. A córka Fundusza tylko czekała na taki moment. Przysunęła się do Księcia i objęła go w pasie, kładąc jego ręce na swojej talii. Lubań czuł jej cudowne perfumy i chyba słyszał bicie swojego serca, które zaraz miało wyskoczyć mu z piersi.
- Wiesz, księciuniu, że jesteś baardzo przystojny? - mruknęła mu do ucha, a temu momentalnie zrobiło się gorąco. - To jak, pokażesz mi to swoje Księstwo?
- Nie... nie wiem, czy powinienem - odparł speszony Lubań. - Twój ojciec wyraźnie zabronił oddal...
- Oj, daj sobie spokój z tym biurokratą - żachnęła się Dotacja. - On nawet o karetę wysyła pisma do Ministerstwa Transportu... I tak nie zauważy - stwierdziła niewinnie - To jak, jedziemy?
I nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź pociągnęła go za rękę ku wyjściu... A Książę nie śmiał się jej postawić. Taaak... To zdecydowanie była ta, z którą chciałby spędzić resztę życia. Do opamiętania nie przywróciło go nawet rześkie, wieczorne powietrze, kiedy przekroczyli progi zamku Wrocławia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz